Nu i sie zoponentowalam.
No bo ciezko nazywac do wielkoslownie obrona, nie byla to wszakoc praca magisterka a jedynie naukowa. Oczywiscie, praca moja cudna i niepowtarzalna, w calosci tzw. jakosciowa czyli opisowa, co oznacza iz w przeciwienstwie od wiekszosci innych calkowicie bez cyferek a za to z ogrooooomna iloscia slow, byla absolutnie najdluzsza.
Po ciezkich bojach, jekach, kwekach i krzykach rozpaczu oraz mekach jak na szafocie udalo mi sie ja skrocic z 50stron samych cytatow, po 49 stron pracy pierwotnej i w koncu az do 45 stron koncowego tekstu. Odliczajac str tytulowa, spis tresci, przypisy i zalaczniki do przeczytania i tak prawie 40stron.
Moja oponentka, ktora okazala sie byc jedna z osob z ktorymi rozmawialam, ale zachowalysmy ten fakt w tajemnicy, miala wiec nielatwy orzech do zgryzienia, z drugiej strony sama jest imigrantka, wiec nawet gdyby nie to,ze praca byla oparta na jej slowach po czesci, mysle,ze bylaby zainteresowana trescia.
Inni pewnie nie przeczytali, ale reakcje na nasza dyskusje byly dosc zywe, lacznie z tym,ze dostalam pytania czy zamierzam to upublicznic w jakiejs formie, ze dobrze byloby wielu szefom Szwedom uswiadomic pewne sprawy… Kto wie, wiele zalezy od tego czy moi rozmowcy tzn inni lekarze beda tego chcieli, zeby och slowa i moje do nich refleksje upubliczniac…
W kazdym razie od mojego szefowstwa takich zachet nie mialam, nawet jakiegos zainteresowania tym, o czym pisze nie bylo… Wiec tu pozytywnego odbioru sie nie spodziewam. No ale egzaminator wbrew moim obawom nie mial zadnej miazdzacej krytyki, dopytywal tylko dlaczego za wszelka cene podkreslalam,ze staralam sie byc obiektywna, skoro to nie praca ilosciowa, statystyczna a ja jestem ekspertem w temacie i to nie mialo byc wcale obiektywne a zwyczajnie prezentowac pewne fakty, mysli, przezycia tych konkretnych osob i moje na ich temat refleksje. No to sie zamknelam i juz nie upieralam sie przy swoim obiektywizmie, ktory i tak byl znikomy, hehe…
CDN… jak przekaze reszcie osob prace do przeczytania i pogadam z nimi czy robimy z tym cos dalej… Tak czy siak czekam teraz na opinie pisemna a jak bedzie pozytywna to na zaswiadczenie, bedace jednym z ostatnich do specjalizacji. Kwestia podpisania specki wisi… tak,zeby nie bylo pytan, gdyby ktokolwiek z moich kilku czytelnikow mial je…
Co do tytulowej pilki noznej, syno moje zakonczylo swoj 2gi sezon w druzynie Kramfors Alliansen dla chlopakow 2000. W zeszlym roku grali razem z rocznikiem 2001 w jednej druzynie, w tym roku zas bylo ich na tyle duzo, ze podzielili brygade na dwie na stale i obie druzyny graly w jednej lidze, division sie to tu zwie.
Chlopaki dostali 2x w dupe od mlodszych kolegow, aaaaaau jak to bolalo, hehe… ale na charaktery moze im dobrze podziala, przegrywac tez trzeba umiec. Mimo to, tamci zajeli 3 a nasi PIERWSZE miejsce w grupie juhuuuuuu… CUUUUDNIE.
Nie zeby sukces w duzym stopniu byl indywidualnym dzielem Dawidka, ktory jednak znacznie sie poprawil i kondycyjnie i sprawnosciowo i koordynacyjnie, lepiej sie odnajduje na boisku i ma nawet swietne podania wspierajace. Pomocnik z niego prima!!! W koncu to jednak gra zespolowa i kazdy sie przyczynil, nawet jesli nie zdobyl bramek wielu…
Dumna jestem, zwlaszcza, ze wspieralam i myslowo i slownie i osobiscie i grilujac hamburgery i sprzedajac lody, kawe, ciastka, hot dogi (przez dziecko czule nazywane hopdogami) i tosty, hehe… No to moge byc dumna prawda???
Czas spadac do domku, dla mnie zaczyna sie w sumie weekend bo w pt nie jezdze do pracy… Weekend z imprezka urodzinowa i basenem, wiec na pewno przyjemny. A Radek konczy w sb praktyke i juz mu napomykaja o zastepstwach w Hsand i Kramfors, wiec z tej strony tez mi dosc dobrze. hehe… I tak MUSI byc, bo jesien idzie i nie mam zamiaru poddac sie depresji… No nie calkiem w kazdym razie!!!
I juz mam plany na Wielkanoc, JUPPIIII x2, lecimy do Amsterdamu i pod Amterdamem koczujemy u naszych znajomych znanej Iwki, jej syna Michala i jej sambo Andrzeja, czlowieka talentow plastycznych ogromnych…